Wrzesień 2013

Nowo powstała plama generuje coraz większe rozbłyski.

Po wczorajszym pojawieniu się na widocznej tarczy grupy plam 1850 znowu znacznie wrosła aktywność słoneczna. Od wczoraj owa plama wygenerowała już jedenaście rozbłysków z czego największy to dzisiejszy C3.8. 

 

Plama ta przybiera na sile i można spodziewać się jeszcze większych "fajerwerków" z jej strony. Aktualnie na tarczy słonecznej jest aż dziewięć aktywnych rejonów z czego trzy posiadają już konfigurację magnetyczną BETA. Są to przede wszystkim plamy 1843, 1846 i wspomniana 1850, która w najbliższych godzinach powinna uzyskać konfigurację beta-gamma. Już teraz jest jednak w stanie generować rozbłyski klasy M, sądząc po rozmiarach plamy i tempie w jakim się powiększa, można spodziewać się w najbliższych dniach dalszego wzrostu aktywności słonecznej.

 

 

 

Źródła:

http://solarham.net/

http://helioviewer.org/

http://www.solarmonitor.org/


Cisza na Słońcu dobiega końca

Wiele wskazuje na to, że powoli kończy się nienaturalny zastój w aktywności słonecznej na naszej gwieździe. Od wczoraj aktywność słoneczna wzrasta powoli z godziny na godzinę. Aktualnie jest już kilka aktywnych rejonów na widocznej z Ziemi tarczy słonecznej z czego obecnie najgroźniejsze to 1843 i 1846.

 

Zwłaszcza plama 1846 jest już dosyć sporych rozmiarów i nadal przybiera na wielkości. W ciągu ostatnich 24 godzin mieliśmy już dwa rozbłyski klasy C i kilka większych klasy B. W czasach normalnej aktywności szczytu cyklu słonecznego byłyby to niezauważalne zjawiska. Mimo, że to nic dużego, patrząc na to co działo się przez ostatnie dwa tygodnie to jednak zdecydowany wzrost aktywności.

To nie koniec, zbliżają się kolejne bardzo groźne plamy ze wschodu, jedna z nich zaczyna pojawiać się już w północno-wschodniej części naszej gwiazdy kolejne zaś powinny pojawić się na tarczy słonecznej w ciągu najbliższych 2-3 dni.

 

 

 

Źródła:

http://helioviewer.org/

http://solarham.net/

http://www.solarmonitor.org/

http://www.swpc.noaa.gov/index.html


Oprócz rozbłysków satelitom grożą wysokoenergetyczne elektrony

Dużo słyszy się na temat potencjalnych kłopotów, jakie mogą towarzyszyć wielkim rozbłyskom słonecznym. Jak wiadomo grozi to poważnymi problemami na Ziemi i orbicie okołoziemskiej. Okazuje się, że inne emisje ze Słońca mogą być równie niebezpieczne dla znajdującej się wysoko nad Ziemią satelitów.

 

Grupa naukowców z Massachusetts Institute of Technology analizowała warunki, w jakich przyszło pracować rozmaitym satelitom geostacjonarnym, czyli tym umieszczonym 36 tysięcy kilometrów od Ziemi. Badano 26 przypadków nagłego zamilknięcia rzekomo dobrych satelitów, do której doszło w ciągu ostatnich 16 lat. Celem badania miało być sprawdzenie korelacji tych awarii z pogodą kosmiczną.

 

Wyniki były zaskakujące, bo okazało się, że większość problemów satelitów wcale nie zaczynała się przy burzach magnetycznych. Wręcz przeciwnie, najwięcej awarii było, gdy pole magnetyczne było spokojne. Gdy próbowano dociekać, dlaczego tak się dzieje zwrócono uwagę na to, że w końcowej fazie jedenastoletniego cyklu słonecznego bardzo często w okolicy Ziemi pojawiają się wysokoenergetyczne elektrony i ich pojawienie idealnie koresponduje z największą ilością uszkodzeń satelitów.

Ustalono, że elektrony takie zamiast odbijać się od osłon satelitów przenikają je kumulując ładunki, które w pewnym momencie unieszkodliwiają działanie zasilaczy koniecznych do podtrzymania pracy urządzeń pokładowych. Wyniki badań wskazują na to, że przy projektowaniu przyszłych satelitów należy wziąć pod uwagę nie tylko standardowe zjawiska solarne, ale również emisje traktowane do tej pory, jako mniej istotne. Stworzenie urządzenia odpornego na działanie wysokoenergetycznych elektronów spowoduje, że będzie można stworzyć satelitę geostacjonarnego działającego dłużej niż osiągana obecnie średnia wynosząca 15 lat.

 

 

 


Rozbłysk C3.9 najsilniejszym zjawiskiem solarnym od ponad pół miesiąca

Aktywność słoneczna jest ostatnio bardzo niewielka. We wtorek występowały jedynie nieliczne rozbłyski klasy B. Zgodnie z wcześniejszymi oczekiwaniami pojawiło się 5 nowych aktywnych regionów. Już zdążyło dojść do rozbłysku C3.9

 

Rozbłysk wystąpił o 03:15 UTC a fakt, że jest to powód do ekscytacji pokazuje dobitnie jak słabe jest to rzekome maksimum słoneczne. Flara wzniosła się z plamy 1846, która wraz z 1843 ma największy potencjał do generowania tego typu zjawisk. Z pewnością wskazuje to na to, że rośnie prwdopodobieństwo następnych rozbłysków klasy C lub nawet klasy M.

Co ciekawe dzisiejszy rozbłysk C3.9 był najsilniejszym od ponad dwóch tygodni. Daje to pojęcie o poziomie ekstremalnego spokoju na naszej gwieździe i to w czasie kiedy wszyscy astrofizycy spodziewali się burzliwej pogody kosmicznej.

 

 

 


Aktualizacja sytuacji na Słońcu na dzień 17-09-2013

Po ostatnim tygodniu "ciszy" na Słońcu wszystko zaczyna wskazywać na to, że w najbliższych dniach nastąpi odmiana tej sytuacji. Aktualnie na tarczy słonecznej są aktywne cztery grupy plam, jednak w tym momencie ich konfiguracja magnetyczna, beta, nie wskazuje na możliwość powstania silnych rozbłysków. 

 

Wzrost aktywności spodziewany jest jednak nie za sprawą obecnie widoczynych plam, ale tych które w najbliższych dniach pojawią się na wschodniej części naszej gwiazdy. Pierwsza z tych plam pojawiła się już w południowo-wschodniej części widocznej tarczy.

Następne pojawią się mniej więcej w tej samej okolicy, ostatnio bardzo szybko powstały tam trzy plamy praktycznie obok siebie. Do powrotu szykują się także rejony 1828, 1834,1835,1836 i 1837 które przetrwały obrót słońca i za kilka dni zobaczymy co będą w stanie pokazać gdy znajdą się na widocznej z Ziemi części Słońca.

Już teraz widać że posiadają one dość spory potencjał

 

 

 

 

 

Źródła:

http://solarham.net/

http://helioviewer.org/

http://solarimg.org/artis/


Kontrolowane wyłączenia infrastruktury jako reakcja ludzkości na wielki rozbłysk słoneczny

Urzędnicy w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych przygotowują się do kontrolowanych przerw w dostawie prądu do krajowych sieci energetycznych. Wszystko to w odpowiedzi na ostrzeżenie o możliwej potężnej burzy słonecznej uderzającej w Ziemię.

 

W wywiadzie dla The Independent, Thomas Bogdan, dyrektor US Space Weather, powiedział, że ​​kontrolowane przerwy będą chronić krajowych sieci energetyczne przed uszkodzeniami, które mogą potem trwać miesiącami lub nawet latami do czasu naprawy. Gdyby doszło do dużej burzy na Słońcu jej skutki dla Ziemi bez podjęcia środków ostrożności mogą być opłakane. Dr Bogdan jest w ścisłej współpracy z naukowcami z UK Met Office. Celem jest utworzenie drugiego centrum przewidywania kosmicznej pogody tym razem w Wielkiej Brytanii. A to w celu globalnej skoordynowanej odpowiedzi na zagrożenie postrzegane poważnie zarówno przez rządy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. 

 

Jednym z tematów dyskusji jest to, jak chronić krajowe sieci energetyczne przed ogromnymi skokami napięcia spowodowanymi przez burze geomagnetyczne, które zdarzają się, gdy wysoce naenergetyzowane słoneczne cząstki zderzają się z polem magnetycznym Ziemi. Najbardziej narażone części sieci to setki transformatorów podłączonych do linii energetycznych na wielu kilometrach długości. Mogą one doświadczyć podczas burzy słonecznej gwałtownych uderzeń prądowych, powiedział Dr Bogdan. 

"To wskazuje na potencjalny scenariusz, w którym duża część Ameryki Północnej i Europy Północnej może być bez zasilania od dni do tygodni. Oby nie miesięcy, a w skrajnych przypadkach szacuje się, że to może trwać nawet latami." powiedział Dr Bogdan.

Celem amerykańsko angielskiej współpracy jest poprawa prognozowania pogody słonecznej do punktu, gdzie jest to możliwe, tak, aby ostrzec firmy energetyczne przed nastaniem burzy.  Istnieje przeświadczenie, że jeśli doszłoby do burzy słonecznej "kategorii 5" (największa z pięciu kategorii) a dałoby się jej nadejście ​przewidzieć, a następnie wyłączyć na czas sieć energetyczną przed trafieniem Ziemi a potem pozwolić burzy przejść to będzie to lepsze niż usiłowanie podtrzymania dostaw prądu.

 

W 1989 roku, słoneczne burza geomagnetyczna spowodowała awarię sieci elektrycznej w dużych częściach Kanady. Utrata mocy kaskadowo dotknęła Stany Zjednoczone i spowodowały problemy z zasilaniem nawet tak daleko, jak w Kalifornii.  Największy strach jest przed ogromnym sztormem, tak dużym jak ten, udokumentowany przez astronoma Richard Carringtona w 1859 r. Wtedy płonęły druty telegraficzne.

"Tego rodzaju burze, które są w stanie to zrobić są dość rzadkie. Odwołujemy się do nich, jako do "czarnych łabędzi"," powiedział Dr Bogdan. "Gdyby takie zdarzenie miało miejsce dzisiaj, i operatorzy sieci elektroenergetycznej nie podjęliby starań w celu zabezpieczenia swojej infrastruktury, to możemy mieć do czynienia z takim samym scenariuszem."

 

 


Nowy rodzaj promieniowania emitowanego przez Słońce

Gdy naukowcy odkryli niezwykły związek między rozbłyskami słonecznymi i długością życia pierwiastków promieniotwórczych na Ziemi,rozpoczęli badania naukowe, które mogą wpłynąć na poprawą ochrony życia ludzi pracujących w przestrzeni podczas spacerów kosmicznych, a może nawet wpłynąć na zmiany niektórych założeń fizyki.

 

To tajemnicze i bardzo nieoczekiwane odkrycie naukowe. Wygląda na to, że rozpad radioaktywnych pierwiastków złożonych w ziemskich laboratoriach jest w jakiś sposób zaburzony przez aktywność ze Słońca. Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda i Uniwersytetu Purdue twierdzą, że to jest możliwe, ale ich próba wyjaśnienia tego fenomenu otwiera drzwi do kolejnej tajemnicy. Jest rozpatrywana hipoteza, że nieoczekiwany efekt jest powodowany przez jakąś dotychczas nieodkrytą cząsteczkę emitowaną przez Słońce.

 "To byłoby naprawdę niesamowite," powiedział Peter Sturrock, profesor emeritus fizyki ze Stanforda, który jest ekspertem do spraw Słońca.

W szkole uczy się nas, że stopień rozkładu radioaktywnych pierwiastków jest stały. To założenie jest podstawą badania służącego określeniu wieku przedmiotów poprzez obliczenie ubytku izotopu węgla C-14. Tezę stałości stopnia połowicznego rozpadu stosuje się też przy ustalaniu dawek radioaktywności przy kuracjach antyrakowych.

 

Ale to założenie zostało podważone przez grupę naukowców z Uniwersytetu Purdue, którzy byli bardziej zainteresowani badaniem przypadkowości liczb niż rozpadów radioaktywnych substancji. Ephraim Fischbach, profesor fizyki w Purdue, poszukiwał rozpadów radioaktywnych pewnych izotopów, jako możliwego źródła dla tworzenia przypadkowych liczb generowanych bez udziału człowieka. Radioaktywny cez-137 rozkłada się w stałym stopniu, ale indywidualne atomy z danej próbki robią to w nieprzewidywalnym przypadkowym wzorze. Dlatego umieszczenie cezu w okolicy licznika Geigera może być używane do generowania przypadkowych liczb.

 

Gdy naukowcy przebrnęli przez zgromadzone dane odkryli niezgodność w zmierzonych stopniach rozpadu, to bardzo dziwne, gdyż podważa to znane stałe fizyczne. Sprawdzający dane naukowcy z Brookhaven National Laboratory w Long Island i w niemieckim Federalnym Instytucie Techniki i Fizyki dołożyli do tego odkrycia coś jeszcze bardziej zdumiewającego. Długoterminowa obserwacja stopnia rozpadu silikonu-32 i radu-226 zdaje się pokazywać okresowe wariacje zależne od pór roku. Stopa rozkładu była nieznacznie szybsza w zimie niż w lecie.

 

Czy fluktuacja była prawdziwa, czy też byłą spowodowana błędami wprowadzanymi przez urządzenia badawcze wykorzystywane w różnych porach roku, co powoduje zmiany temperatury i wilgotności?

"Wszyscy myśleli, że to może się dziać ze względu na błędy w eksperymencie, ponieważ wierzyliśmy, że stopnie rozkładu są stałe” powiedział Sturrock.

Dnia 13 grudnia 2006 Słońce dostarczyło istotnej podpowiedzi, podczas gdy rozbłysk słoneczny wysłał w stronę Ziemi strumień cząstek i radiacji. Specjalista nuklearny z Purdue,  Jere Jenkins, podczas mierzenia stopy rozpadu manganu-54, krótkotrwałego izotopu wykorzystywanego w diagnostyce medycznej, zauważył, że stopień spadł delikatnie podczas rozbłysku. Spadek zaczął się półtora dnia przed rozbłyskiem.

 

Jeśli ta ewidentna korelacja pomiędzy rozbłyskiem i stopniem rozkładu, potwierdzi się, może to prowadzić do powstania metody przewidywania rozbłysków, która mogłaby pomóc w zapobieganiu uszkodzeń satelitów, sieci elektrycznych a nawet utraty zdrowia przez astronautów. Różnice w stopie rozkładu odkryte przez Jenkinsa miały miejsce w środku nocy, co znaczy, że coś wyprodukowane przez Słońce przeszło przez całą planetę i dotarło do detektorów nastawionych przez Jenkinsa. Cóż takiego mogło wysłać Słońce, co wiązało się z takim efektem?

 

Jenkins i Fischbach zgadywali, że te zmiany były prawdopodobnie powodowane przez słoneczne neutrina, które to praktycznie bezmasowe cząsteczki przelatują z prędkością podświetlną przez całą napotkaną w kosmosie materię i nie wydają się wchodzić z czymkolwiek w interakcję. Naukowcy w wielu publikacjach dowodzili, że to, co zaobserwowali nie jest w istocie efektem błędów laboratoryjnych tylko czymś stanowiącym nowe pole do eksploracji. Ich ustalenia wzmocniły argument, że dziwne odchylenia są powodowane przez strumień neutrino emitowany ze Słońca. Odchylenia wydają się być zsynchronizowane ze zmianami eliptycznej orbity ziemskiej. Odchylenia wzrastają, gdy Ziemia jest bliżej Słońca a następnie zdają się słabnąć.

 

Do analiz zaproszono zatem Petera Sturrocka, z Uniwersytetu Stanford który jest uznanym fizykiem Słońca. Wiedział on ze względu na duże doświadczenie, że intensywność ekspozycji na strumień neutrin ze Słońca podlega regularnym wahaniom. Podsunął naukowcom pomysł, aby skorelować wyniki z rotacją Słońca gdyż gwiazda omiata nas neutrinami w sposób podobny do światła emitowanego z policyjnego koguta.

 

Powracając do wyników badań ustalono, że jest regularny wzór dla zmian stopnia rozpadu radioaktywnych izotopów w okresach 33 dniowych. To było wielkie zaskoczenie gdyż większość wzorów oddziaływania ze Słońca ma 28 dniowy okres ze względu na współczynnik rotacji Słońca. Wyjaśnieniem wydaje się być jądro słoneczne gdzie reakcje nuklearne produkują neutrina. Najwyraźniej musi ono obracać się wolniej niż powierzchnia gwiazdy.

“Wszystkie te dowody prowadzą do konkluzji, że Słońce w jakiś sposób “komunikuje się” z radioaktywnymi izotopami na Ziemi” powiedział profesor Fischbach

Ale pozostaje jedno ważne pytanie pozostawione bez odpowiedzi. Nikt nie wie jak neutrina mogą wchodzić w interakcje z materiałami rozszczepialnymi tak, aby zmieniać ich współczynnik rozpadu.

"To nie ma sensu z punktu widzenia konwencjonalnej fizyki," powiedział Fischbach. Jenkins dodał, "To, co sugerujemy to jest czymś, co nie wchodzi właściwie w interakcje z czymkolwiek, lecz zmienia coś, co nie może być zmienne."

"To efekt, którego nikt jeszcze nie rozumie" zgodził się profesor Sturrock. "Teoretycy zaczynają pytać ‘Co się dzieje?’  Ale o tym właśnie mówi dowód. To wyzwanie dla fizyków i dla społeczności badaczy Słońca."

Jeśli tajemniczą cząsteczką nie jest neutrino “Musiałoby to być coś, czego nie znamy, nieznana cząsteczka emitowana przez Słońce, która powoduje taki efekt. To by było coś jeszcze bardziej niezwykłego” podsumował profesor Sturrock.

 

 

 


Kolejne minimum słoneczne może spowodować zlodowacenie na Ziemi

Według przewidywań części naukowców nadchodzi kolejne długie minimum słoneczne. Jest to okres zmniejszenia ilości plam oraz tym samym aktywności Słońca. Cały czas trwa irracjonalna krucjata przeciwko dwutlenkowi węgla, a to przecież Słońce jest głównym czynnikiem ocieplenia i ochłodzenia. Dowodów na to jest aż nadto.

 

Najlepszym przykładem jest minimum Maundera trwające od 1645 do 1717 roku. Okres ten charakteryzował znacznym spadkiem ilości plam, co skutkowało rozpoczęciem się tak zwanej małej epoki lodowcowej. Wiele wskazuje na to, że obecnie obserwujemy coś podobnego. Ilość plam słonecznych zmalała w ostatnich miesiącach do poziomu, który można już nazywać początkiem minimum. Dlatego niektórzy sądzą, że 24 cykl słoneczny już się skończył, bo tylko tak można sobie jakoś wytłumaczyć nietypowy spokój na naszym Słońcu.

 

Jednym z zauważalnych dowodów na to, że ostrzeżenia przed glacjałem to nie przesada jest to, co dzieje się na obu biegunach naszej planety. Antarktyda od dawna nie traci lodu, a nawet jeśli to przybiera w innych miejscach. Tegoroczna zima w Ameryce Południowej również zaskakiwała srogością. Z drugiej strony globu to samo. Wróżby naukowców, którzy przewidywali, że latem zobaczymy Arktykę niemal całkowicie wolną od lodu, nie sprawdziły się. Przybyło aż 1,6 miliona metrów kwadratowych lodu. Oznacza to, że porównaniu do analogicznego okresu w lecie 2012 teraz lodu jest o 60% więcej. Rozciąga się on od Kanady do północnego wybrzeża Rosji a ma rozmiar połowy Europy.

 

Według najnowszych danych globalne ocieplenie zatrzymało się w 1997 roku i od tego czasu temperatury ustabilizowały się a obecnie zaczyna się trend spadkowy prowadzący do nieuchronnego ochłodzenia. Niektórzy specjaliści przewidują, że potrwa ono przynajmniej przez dwie dekady. Tymczasem zwolennicy teorii globalnego ocieplenia skupieni w ONZ-owskim IPCC twierdza, ze zachowanie lodu na biegunach to zjawisko cykliczne. Po aktywnym ociepleniu w latach 20-tych i 30-tych doszło do oziębienia, które trwało aż do 1979 roku. Potem lodowce znowu zaczęły się topić. Przeciwnicy dwutlenku węgla sami sobie, zatem zaprzeczają, bo skoro ocieplenie i oziębienie jest częścią cyklu to, co oni robią ze swoim handlem limitami emisji.

 

Jeśli nadchodzi prawdziwe minimum słoneczne to wkrótce będzie bardzo zimno i już chyba tylko ortodoksyjni wyznawcy teorii globalnego ocieplenia pozostaną w swej wierze, a ludzkość będzie się musiała zmierzyć z trudnymi warunkami do życia na części naszej planety.