Nietypowy rodzaj rozbłysku odpowiadał za wczorajszą monstrualną burzę magnetyczną

Kategorie: 

Źródło:

Wczoraj miała miejsce największa burza magnetyczna od 12 lat. Zaskoczyło to astrofizyków, którzy nie spodziewali się tak dużego naporu cząstek elementarnych na naszą magnetosferę. Co prawda 15 marca zaobserwowano skromny rozbłysk i towarzyszący mu CME, ale nie wyglądało to na zjawisko skierowane w stronę Ziemi. Okazało się zupełnie inaczej.

 

Zjawisko z jakim mieliśmy do czynienia to tak zwany hyderflare, czyli rozbłysk, do którego dochodzi nie bezpośrednio z powierzchni plamy słonecznej. Na tarczy słonecznej są zresztą obecnie najwyżej 3 aktywne regiony i doszło nawet do rozbłysku klasy X. Nie był on jednak geoefektywy. W tym przypadku niezbyt duża aktywność zakończyła się największą burzą magnetyczną od ponad dekady.

W Zakopanem znowu widziano zorzę polarną. Poprzednio takie zdarzenie miało miejsce w 2003 roku. Zorza polarna była konsekwencją silnej burzy magnetycznej G5. Indeks fluktuacji magnetycznych Kp dochodził przez długi czas do poziomu 9. Było to zupełnie nieoczekiwane.

W przypadku tego hyderflare wyzwoli on też CME, które widać było na koronagrafach SOHO. Wyrzut koronalny spotęgował efekt burzy magnetycznej czyniąc ją dłuższą i intensywniejszą. W pewnych momentach prędkość wiatru słonecznego wzmogła się z 500 km/s do 700 km/s. Najwięcej bałaganu w ziemskiej magnetosferze wywołała jednak plazma, która niefortunnie została skierowana w naszą stronę.

 

Nieco zaskakujące jest to, że astrofizycy źle ocenili skalę tego zjawiska, ponieważ spodziewali się burzy G1, czyli zupełnie niepozornej. Gdyby trafił się większy rozbłysk taki jak wydarzenie carringtońskie z XIX wieku to na jakiś czas moglibyśmy się pożegnać z technologią. Nawet prąd elektryczny byłby luksusem. Wygląda na to, że mimo licznych obserwatoriów solarnych w kosmosie nie umiemy przewidzieć znacznej burzy magnetycznej i to nie jest pocieszające.

 

 

 

 

 

Ocena: 

Nie ma jeszcze ocen

Skomentuj